wtorek, 19 marca 2013

Don't You Cry Tonight... rozdział 37.

Zanim zobaczysz treść rozdziału, to mam jedną prośbę. Proszę, komentuj też na temat naszego (czyt. Ayumi i mojego) opowiadania. Chciałabym poznać Twoje zdanie :).
Amy.
____________________________

Z perspektywy Michelle. Parę dni później.

Posprzątawszy pokój, myślałam o tym, czy na dziś już wszystko mam załatwione. Nie przypomniałam sobie niczego konkretnego, niczego nie pominęłam. Chociaż raz!
Ruszyłam do Hellhouse z różnymi odczuciami. Chciałam być sama, jednak nie wiedziałam, czego mogę się tam spodziewać. Równie dobrze mogłam iść na casting do filmu "Radosne Króliczki" a okazało by się, że to jakiś pornos... nieważne. Jakby coś, to zakłopotanie się przykryje słodką minką.
Przez całą drogę byłam zamyślona.
Kiedy w końcu dotarłam, zobaczyłam Axla słuchającego muzyki. Siedział on na podłodze, był wyluzowany.
- Yyh... nie chcę przeszkadzać... - spanikowałam.
- Nie przeszkadzasz - uśmiechnął się. Następnie wstał i podszedl do mnie. - Musimy pogadać - zapowiedział wstęp do apokalipsy. Odeszliśmy od drzwi wejściowych. Denerwowałam się, nigdy nie widziałam go tak pewnego siebie, a przy tym trzeźwego! Nim zdołałam odzyskać przytomność umysłu, zaskoczył mnie jeszcze bardziej.
- Michelle, co Ci jest? - ściszył głos, gładząc ręką po moim ramieniu. Podziałało to na mnie kojąco.
- Nic takiego, Axl. Naprawdę! - zapewniałam go, sama nie wiedząc dokładnie, o czym mówi. Chciałabym dłużej patrzeć mu w oczy, jednak "nie wypada". Czy jakoś tak.
- Hmm, naprawdę? - przysuwał się do mnie coraz bardziej. W końcu wyszło tak, że byliśmy bardzo blisko, zaledwie kilka milimetrów oddzielało nasze ciała. Słyszałam bicie własnego serca. Musiałam schować uczucia do kieszeni. Cholera, jak mi będzie go brakować... - pomyślałam. Zarumieniłam się. Twierdziłam uparcie, iż nic się nie stało.
- Dobrze wiesz, o czym mówię! - odepchnął mnie brutalnie od siebie. - CO CI TEN JEBANY PEDAŁ ZROBIŁ?! - wrzeszczał. Podbiegłam do Rudego, żeby przytrzymać mu ręce. Biegał jak oszalały w celu odwalenia wiecznej demolki
- NIC, KURWA, NIC! - wrzasnęłam, przerażona jego atakiem. W końcu, o mało co nie rozjebał swojego gramofonu!
- Cii, już, spokojnie... - powiedziałam łagodnym tonem, ujmując jego zaciśnięte dłonie. - Nic się nie stało. Wszystko jest w porządku, nie masz się o co martwić - posmutniałam momentalnie, przypominając sobie ostatnią rozmowę z Vincem. Brr... Nie chciałam wracać do tego tematu, ale Axl uparcie dążył do wyciśnięcia ze mnie prawdy.
- Na pewno? Coś nie wyglądałaś przed chwilą - powiedział poważnym tonem, aż serce zaczęło tańczyć walca.
- Axl, proszę, co chcesz usłyszeć? - zapytałam zniecierpliwiona. Zaczęłam żałować, że tu przyszłam, ale musiałam. Nie dało by mi spokoju to, że zostawiłam Hellhouse bez wspomnienia o sobie.
- Prawdę. Wystarczy? - odsunął się ode mnie. Przeszedł na materac (o ile to coś można tak nazwać... masakra), po czym usiadł ze smutną miną. W odruchu podeszłam do niego, owijając nieśmiało jego włosy wokół swojego palca.
- Co chcesz wiedzieć? - ponowiłam pytanie.
- Michelle... zapytam prosto z mostu. - Czy czułaś coś do Vince'a?
- Nie - stwierdziłam bez emocji. To było takie proste?!
- Nie wierzę Ci - stwierdził, patrząc mi głęboko w oczy.
- Dlaczego? - zastałam ciszę z jego strony. Widziałam, że nad czymś intensywnie myśli. No ile można...
- Nie zauważyłaś czegoś? - Rudy przerwał milczenie ku mojej radości. Albo i nie.
- Nie, nie widzę. Proszę Cię, możemy porozmawiać o czymś innym?
- Dopóki mi nie wyjaśnisz...
- Nie rozumiem, czemu nagle zacząłeś się mną interesować! - podniosłam głos z wyrzutem. - Najpierw mnie lubisz, potem nazywasz agresywną suką, a teraz znów mamy być najlepszymi przyjaciółmi, czy jak?! - odsunęłam się od niego, po czym ruszyłam w stronę drzwi.
- Ani mi się waż wyjść! - wstał, podążając za mną. Przy drzwiach zablokował mi wyjście. Westchnęłam z rezygnacją, patrząc błagalnie na Axla. Na jego twarzy zakwitł uśmiech.
- Dobrze. Dam Ci coś, ale pod warunkiem, że nikomu o tym nie powiesz, okej?

Punkt widzenia Axla.
Posłusznie skinęła głową.
Przyciągnąłem ją delikatnie do siebie. Ona się nie opierała, wręcz przeciwnie - stawała się gliną w moich rękach.
Spoglądała na mnie z pod przymrużonych oczu. Przygotowałem się, ponieważ jej usta były coraz bliżej. Po chwili połączył nas pocałunek, a jej język poruszał się z zawrotną szybkością, zachęcając mnie do przedłużenia chwili. Smakowała jak mięta połączona z truskawkami. Czegoś takiego nigdy nie czułem, nawet przy Erin. Czułem się coraz pewniej, było mi coraz lepiej... gdy nagle przerwała. Odsunęła się ode mnie. Otwarłem oczy, żeby ją zobaczyć. Po raz pierwszy od ostatniego razu widziałem ją zarumienioną i radosną z mojego powodu. Z trudem było to ukryć.
- Axl... - nabrała powietrza w płuca. - Przepraszam, że tak Ci namieszałam w życiu. Wybacz mi, nie chciałam... - przytuliłem ją.
- Nie mam czego żałować - uśmiechnąłem się z zadumą.
- Wybacz... - szeptała tak, jak wtedy, gdy doszło do wypadku na sylwestrowej imprezie. Przerażało mnie to.
- Michelle, dlaczego tak dziwnie mówisz? - spojrzałem na nią jeszcze raz. - Czy coś się stało? Czy Cię zraniłem? - cholera, za dużo troskliwości, nie powinienem!
Uśmiechnęła się blado, przecząco kiwając lokami. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na jej włosy, zwykle będące prostymi i długimi, z zielonym pasemkiem. Pasemko także zniknęło.
- Twierdzisz, że go nie kochałaś... - mruknąłem do siebie.
- Masz odpowiedź. Do zobaczenia, Axl - pożegnała się, po czym wyszła, delikatnie zamykając już i tak rozjebane drzwi.
Nastała dziwna pustka. Cholera, zjebałem to.

1 komentarz:

  1. Nowy na: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com
    Skomentuję jak tylko znajdę chwilkę czasu

    OdpowiedzUsuń