piątek, 22 lutego 2013

Don't You Cry Tonight... rozdział 28.


Punkt widzenia Duffa:

Spotkaliśmy się całą grupą w Hellhouse. Oczywiście, poza Michelle, ponieważ siedzi przez tego rudego jebanego ślepca. Slash, Steven i Izzy już siedzieli na miejscach nieco dłużej. Widocznie oczekiwali naszego powrotu.
- A gdzie Michelle? - Izzy podbiegł do nas, sami nie wiemy po co, skoro miał zaraz wrócić na miejsce.
- Jakby wam to powiedzieć, chłopaki... widzicie, zaistniała taka sytuacja... - plątałem się.
- W areszcie - Axl walnął prosto z mostu. Na chwilę zapanowała cisza. Steven nieoczekiwanie parsknął śmiechem.
- Uhuu! Bo, cooo?! Zjaaadła, koota?! - rechotał Adler w najlepsze.
- Niee, powiedziała w barze, że masz małego - odburknąłem. Perkusista się zamknął. Poza tym usłyszał, że nikt nie śmieje się z jego żenującego poczucia humoru. Izzy i Slash wyglądali na zmartwionych.
- Jak mamy jej pomóc? Przecież Burger tak łatwo jej nie puści... - krzyczeli jeden przez drugiego. Burger, w sensie policjant. Tak dla ścisłości.
- Właśnie jest problem - Axl podjął temat.
- Mamy zapłacić 20 tysiaków, inaczej Michelle będzie gwałcona przez Vince'a w kiciu - wypaliła zniecierpliwiona Alice. - Macie jakieś piwo?
Znów zapadła niezręczna cisza.
- Vince?! - zawyłem. - On z nią w celi?!
- Chyba 20 tysiaków w centach... - Adler oczywiście musiał sie wpierdolić ze spóźnioną reakcją.
- Nie możesz pić! - Izzy wydarł jej browara z ręki, po czym opróżnił puszkę. - Dla Twojego dobra - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Moi drodzy niewierni! - zawołałem uroczyście. - Zebraliśmy się tutaj, aby wymyślić sposób na wynalezienie 20 tysiaków, i wybić Axelkowi małżeństwo z głowy!
- Co to, to nie! - wydarł się Rudy.
- Zostajesz - popchnąłem go na materac. Padł jak długi. Slash zaczął narzuconą przeze mnie koncepcję.
- Napiję się, ale przedtem muszę coś powiedzieć. Axl, jesteś idiotą! - wyszedł po browara dla siebie i Izziego.
- A ja? - żachnęliśmy się ja i Adlerek.
- Adler, ty masz dupę pełną, a Duff jest w ciąży, nie? - skwitował prędko gitarzysta, a następnie kontynuował:
- Pierwsze pytanie dla Axla, proszę o wielkie brawa! - Adler klaskał jak szalony, winszując mu głupoty. Slash zignorował perkusistę. - O czym rozmawiasz z Erin, poza seksem?
- Y, yym... eee... - zaciął się Axl. Alice wybuchnęła śmiechem:
- Zajebiście, Epic Fail! Czyli, jak będziesz mieć 50 lat, to będziesz pierdolił z Erin o bzykaniu "Och, już nie mogę, moje serce, hyy, hyy!", a Erin będzie płakać "Aaa, moje cycki obwisły!". O ile nie ma silikonów - spojrzała podejrzliwie na Axla, który siedział obrażony. Cierpliwie słuchał naszych uwag.
- Miche... znaczy... Erin! Erin jest inteligentna! - powiedział Rudy.
- Okej - odpowiedział Izzy. Razem ze Slashem zaimprowizował scenkę:
- Och, kochanie, misiaćkuuu! Ile to jest dwa plus dwa? - szczebiotał Slash, parodiując Rudego. Wyglądało to dość komicznie.
- Yym, pięć? - odpowiedział pewny siebie Izzy w roli Erin.
- Źle, kruszynko, jeszcze raz! Skup się. Dwa plus dwa... - ciągnął Mulat.
- Yyym, tsy? - zaszczebiotał Izzy, wieszając się Slashowi na ramieniu.
- Nie. Jeszcze raz. Wyjmij paluszki i policz.
- Aha, ctely! - Izzy skakał z radości.
- Hurra, jedziemy z nią do Oxfordu! - ucieszył się Slash, biorąc Izziego za rękę. Szli sobie razem do krainy wiecznej radości. Axl spojrzał z obrzydzeniem.
- To tak nie wygląda! - oburzył się.
- Właśnie tak. Wybacz szczerość - wtrąciłem.
- No ale czego od niej chcesz?! - zapytał zdenerwowany.
- Przy niej nawet Adler to inteligent! - chichotała Alice, bawiąc się jak nigdy dotąd. Potem szczebiotała jak pierdolnięta:
- Miiśku, pójdziemy na plać ziabaf? - zaskomlała, łasząc się do mnie niczym Erin do Axla.
- Taak, ośywiście, Kotećkuu! - cmonkąłem ją w usta, i złapałem za tyłek. Dziewczyna śmiała się podobnie do przyszłej małżonki Rudego. - Och, tak śłodko łapieś za tyłek! - odpowiedziała, klejąc się do mnie.
- To nie tak, idioci! - obraził się Axl.
- Stój, cioto! Tak to wygląda, wiesz? - zaśmiał się Slash. - Nam też się to nie podoba, jak na Was patrzymy. Przy Michie wyglądasz normalnie... - wymknęło mu się. Spiorunowałem go wzrokiem.
- No co? - Izzy wzruszył ramionami. - Mój misio mówi plawdę, samą plawdem! - kiwał głową. Płakaliśmy z rozbawienia. Musiałem przejść do sedna sprawy, skoro już Slash zaczął...
- Axl. Posłuchaj. Wiem, że Ci psyklooo - zawyłem, jednak się zreflektowałem. - Jak to wygląda? Panienka z dobrego domu, która piwa na oczy nie widziała, plus niegrzeczny facet, który zna smak wódki, seksu i papierosa? Myślisz, że to może się udać? Chłopie, jesteś mądry, ale gust masz nieco, jakby to delikatnie ująć, chujowy... - postanowiłem być szczery.
- Przeciwieństwa sie przyciągają! - odpowiedział zadowolony z siebie Rudzielec.
- Gówno prawda! Weź mu coś powiedz... - wycedziłem przez zęby, sam nie wiedziałem do kogo.
- Stój, jełopie! - Slash ruszył za mną. Wybiegłem, trzaskając drzwiami.

Historia z punktu widzenia Alice.

- Iść za nim? - zapytał troskliwie Axl.
- Nie. - powiedziałam ostro - Nie waż się ruszać dupy ze stołka. Jemu nic nie będzie.
- Ale...
- Powiedziałam NIE do cholery! - wrzasnęłam.
Skulił się i siedział jak zbity pies. Ha. Zwycięstwo. Miałam z nim do pogadania i nie zamierzałam zwlekać z tym dłużej. Zresztą, nie było na to czasu. Ślub tuż-tuż, a trzeba mu go jak najszybciej wybić z głowy. Biedny, sam nie wie w jakie bagno się pakuje.
- Axelku... - zaczęłam jak jedna z tych serialowych mamusiek. To go uspokoiło. Boziuu, jaki on jest banalny w obsłudze! - Co miałeś na myśli, mówiąc, że przeciwieństwa się przyciągają?
- A myślisz, że fajnie jest słuchać jak jeździcie po mojej przyszłej żonie?!
- Nie mów tak o niej w mojej obecności - upomniałam go, cedząc każde słowo przez zęby.
- Nie, kurwa! Nie jest fajnie. - nie zraził się moją uwagą i ględził dalej - Musiałem go czymś zgasić. Dlaczego mu się do cholery udało trafić na taką, co do niego pasuje?! Ja też chcę być szczęśliwy. To takie trudne do zrozumienia?! - uniósł się. Chyba go wkurzyłam.
- Nie, ale ty gnojku masz szczęście na wyciągnięcie ręki, a nie chcesz go zauważyć!
Izzy i Slash słuchali naszej rozmowy z szeroko otwartymi gębami. To nie był przyjemny widok.
- Alice ma rację. - wtrącił nieśmiało Mulat.
- Uwzięliście się na Erin i tyle!
- Axelku... - wróciłam do poprzedniej metody, licząc, że zadziała. Nie wyszło. Nie tym razem.
- Nie mów tak do mnie! Ten idiota Duff nie wie, jaki z niego farciarz, ale to nie powód, żeby rujnować mi życie, kiedy jestem bliski ustatkowania się z kobietą, którą kocham.
- Nie kochasz jej. - powiedział rzeczowo Izzy. - Nie kochasz Erin.
- Skąd ty możesz to wiedzieć?! - zwrócił tym krzykiem uwagę całej klienteli tej zapyziałej dziury.
- Po prostu wiem. Otwórz oczy!
- Przecież nie mam ich zamkniętych do cholery! - nie zrozumiał aluzji. Debil.
- Nie o to mu chodzi, głąbie - westchnęłam - Serio nie widzisz tego, co się dzieje? Jesteśmy twoimi przyjaciółmi, nie wrogami. Nie chcemy, żebyś się męczył do usranej śmierci jak jakiś jebany Romeo, który nie wybrał Julii tylko dziwkę spod latarni. Zrozum wreszcie.
Nie zrozumiał. Najwidoczniej przykłady z Szekspira niewiele mówią punkom. Muszę zapamiętać na przyszłość.
- Doceniam to, ale jestem dorosły, tak?! Mam prawo decydować czy chcę Julię, czy dziwkę! I chcę dziwkę! - zabrzmiało to tak dziwnie, że roześmiałam się jak uciekinierka z psychiatryka. Sam dopiero po chwili zreflektował się co tak właściwie powiedział i zmieszany zaczął wyjaśniać - To znaczy Erin, nie dziwkę. Erin.
- A czymże innym jest Erin, jeśli nie dziwką? - Slash bawił się w postać z XIX wieku. Wychodziło mu nieźle. Znowu parsknęłam śmiechem.
- Walcie się! - wstał tak gwałtownie, że wywalił stojące na stole, nieopróżnione do końca butelki. - Walcie się wszyscy!
- Puk, puk! - zaśmiał się Steven, jebiąc łapami, gdzie popadnie. Perkusiści muszą ćwiczyć... fajne rytmy im wychodzą, yeee!
Wyszedł, a ja przechyliłam kieliszek aż nie poczułam dna. Wiem, że mi nie wolno, bo jestem w ciąży i te pe, ale sytuacja była wyjątkowa. A wyjątkowe sytuacje wymagają wyjątkowych środków. Mam nadzieję, że moje dziecko nie obrazi się na mnie przez to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz