czwartek, 24 stycznia 2013

Don't You Cry Tonight... rozdział 6.


- No, to co robimy? - odezwała się Alice. Okazało się, że podsłuchiwała, leżąc sobie wygodnie na Axlu. Obudziła w ten sposób Rudego, który śnił o swojej wielkiej karierze. Nie trudno było usłyszeć jego senne "Hi, we are Guns N' Roses! motherfuckers" i inne tego typu słówka. - dzięki - warknął.
- Nie ma za co, Axelku. - uśmiechnęłam się, głaszcząc go po głowie. Chłopak wstał, wrzeszcząc coś o spuszczeniu wpierdolu facetowi.
- Dobry piesek! - powiedział Duff. Alice zachichotała. - A teraz bez żartów. Michelle, bądź grzeczna i idź przeprosić Danna.
Dann? Zajebiście. Może Dann Antichristo? Fajnie by było.  Tak, wiem, żart mi nie wyszedł, you know.
- Będę grzeczna... jasne, uważaj! - wybuchnęłam demonicznym śmiechem.
- Diabełku, idę z Tobą! - zaproponował Axl, poprawiając ubranie. - Tylko muszę się ogarnąć, bo cuchnę. Wrócę za piętnaście minut!
- Hej, bądź realistą. - Duff zwrócił mu uwagę. - Ty na pająkowatych nogach idziesz do domu w pół godziny.
- Wypraszam sobie, nie mam wcale pająkowatych nóg! Przynajmniej dzisiaj! - zawołał oburzony. - Będę szedł, nawet prosto!
O dziwo, nie chwiał się na nogach. Ciekawe.
- Okej, Axl, nie przeciągaj i idź, czekam. - powiedziałam, spoglądając na Alice ukradkiem. Dziewczyna była wpatrzona w Duffa. - Bu! - huknęłam. Nie zareagowała. Okej, Duff, nie szukaj innej, Alice będzie chętna - pomyślałam.
Po godzinie wtargnął Axl, w koszulce z napisem "Pan i Władca" i dżinsach. - To co, robimy rozróbę? - zapalił się do tego pomysłu.
- Okej. Włożyłam buty na tę okazję, hehehe! - zachichotałam. Istotnie, miałam na sobie glany. I inne ubrania, np. niebieską luźną męska bluzkę i czarne spodnie przylegające do ciała. W końcu w LA jestem, więc można sobie poszaleć z wyglądem, co nie? Dziwnie by było, gdybym wyszła nago... Byliśmy gotowi do wyjścia. Alice i Duff życzyli nam powodzenia. Nie, dzięki. Sama sobie poradzę.

Na miły początek dnia w pracy Danna zrobiliśmy wejście smoka. - Co jest, kurwa?! - zawołał rudzielec. Przez chwilę udawałam, że go nie znam. Podeszłam wojowniczo do grubaska stojącego obok lady:
- Hej, baby! Czyż to nie Stephanie? - zaczął rozmowę. Stephanie?! Ja mu zaraz wyjebię! Przysięgam!!!
- I co, kurwa? Mam Ci zapłacić za rehabilitację Twojego małego? - spytałam sarkastycznie.
- A żebyś wiedziała, dziwko! Ty i Twoi znajomi macie zakaz wstępu do Whiskey A GoGo, póki żyję! - grzmiał. Długo chyba z tym ryjem nie pożyjesz - przemknęło mi przez głowę. Niespodziewanie on chwycił mnie za szmaty, unosząc do góry:
- Czyżbyś miała za dużo czasu wolnego? Jeśli chcesz mieć wstęp, możemy się przespać, maleńka... - no co za chuj! Nie wytrzymałam. Kopnęłam go z całej siły w brzuch i chwyciłam za pierwszy lepszy plastikowy nożyk.
- Jeśli jeszcze raz mnie tkniesz, to pożałujesz! - przystawiłam mu białą broń do gardła. Wszystko aż we mnie kotłowało:
- Tym gównem?! - parsknął śmiechem.
- A chcesz kopa na poprawę nastroju? - warknęłam, przez co zabrzmiałam, niestety, prowokacyjnie. Z jego strony nie było żadnego odezwu. Przydrępnęłam mu stopę moim glanem.
- Okej, wyluzuj! - wysapał. Nie spuściłam jednak z tonu:
- Jak mam na imię, sukinsynu?! Stephanie?!
- Tak, chyba, chuj Cię tam wie. - Axl pełen zapału i wrzasków poderwał się do walki, jednak odepchnęłam go. Tymczasem grubasa chwyciłam za szyję:
- Jestem Michelle, do kurwy nędzy! Powtórz!
- Mi, mi... - widocznie miał problemy z mówieniem.
- Mi, mi... co, co? - przyjęłam ton typowego plastika.
- Michelle! No, Michelle, kurwa! - nie wytrzymał. Nagle otwarły się drzwi od kuchni. Stanęła w nich dziewczyna, na oko, dwudziestolatka. Była skąpo ubrana. - Misiaczku! - wołała od progu.
- Back Off, Bitch! - syknęłam na nią.
- A, przepraszam - powiedziała płaczliwym tonem, chowając się za drzwiami.
- Masz zajebisty gust, nie ma co - zaśmiał się Rudzielec.
- Zamknij ryj! - Dann wrzasnął na Axla. - A ty, suko, się...
Przydrępnęłam jego stopę z jeszcze większą siłą.
- Co, co chciałeś powiedzieć, "misiaczku"? - na to słowo położyłam nacisk. Oczywiście, przesiąknięty ironią, a jak!
- Że, że... możesz tu przychodzić kiedy tylko chcesz... - wydusił z siebie.
- I?
- I przepraszam, że złapałem Cię za dupę!
- Nie, grubasku. Obraziłeś Pana i Władcę. Przeproś!
- Przepraszam... - wysapał, patrząc na Axla. - Wybacz, men.
- Spoko. - rzucił od niechcenia. Podczas wymiany uprzejmości puściłam właściciela. Odeszłam od niego, uśmiechając się.
- Z takimi ludźmi warto robić interesy - puściłam oczko do Danna. Facet miał mieszane uczucia. Był wściekły na mnie. you know, ale mam to gdzieś. Ważne, że wywalczyłam, co moje.
Axl i ja wyszliśmy z lokalu.
- Mi. mi... Michelle? - wyjąkał niepewnie, aby zaraz wskoczyć na pewny ton. - Na cholerę ja tam z Tobą byłem?! Chciałem mu przyjebać!
- Trzeba było mówić - udawałam zatroskaną. - Ciesz się ze wstępu, na Gwiazdkę załatwię Ci kogoś do nastukania po ryju. Może być?
Uśmiechnął się, wyraźnie nieusatysfakcjonowany. - Dobra - burknął.

1 komentarz:

  1. Niezłe, nie powiem :D Dobrze, że piszecie w takim wulgarnym języku, inaczej nie byłoby takiego efektu, a tak.. jest coś! Więc czekam na więcej, więcej! :>

    OdpowiedzUsuń