sobota, 21 września 2013

Welcome to the Jungle! - rozdział 1.

Tak jak obiecałyśmy - rozpoczynamy kontynuację Don't You Cry Tonight.
Zachęcamy do wyrażania opinii.
_______________________________________
Z perspektywy Michelle:

Ja pierdolę... kocham tego idiotę, ale ostatnio przegina. Z czym? Z dragami, z chlaniem, z seksem... nawet z koncertami zaczął przesadzać. Rozumiem, nie wystarczam mu. Wkurwia mnie wieczne "Michelle, zrób to, zrób tamto..."! Wiedziałam, że życie z takim awanturnikiem nie będzie proste, ale nie spodziewałam się aż takiego despotyzmu. Przykład?
- Kochanie, czy wyjdziemy dziś do Alice i Duffa?
- A po chuj?
- Bo tak.
- Nie i chuj.
- Wiesz, że Duff jest Twoim kumplem, a Alice moją kumpelą, a do tego chciałabym odwiedzić małego Mike'a...
- NIE, KURWA! - po czym następuje trzask drzwiami i wrzaski, z których można się domyślić, że to prawdopodobnie najnowszy numer Gunsów autorstwa wielce szanownego rudzielca. Podać jeszcze jeden... albo nie. Przylazł.
- Michie, kochanie...?
"Kochanie"?! Dobre, dobre, mów dalej...
- Gdzie jesteś? - słyszę jego kroki. Zamykam notatnik.
- Już idę - wesołym tonem maskuję niezadowolenie. Bałam się jego napadów złości. Moje objęcia przestały już na niego działać. Dobre było to, że nie uderzył mnie ani razu. Stanęłam przed nim. W ręce trzyma bukiet róż.
- To dla mnie...? - zawahałam się.
- Jasne, czemu nie? - uśmiechnął się, a potem cmoknął w policzek. - Chciałem Cię przeprosić za te wszystkie kłótnie. Byłem zestresowany. Jeśli przeze mnie cierpiałaś, to proszę, wybacz mi.
- Hm... - wbiłam wzrok w podłogę, próbując uniknąć jego wyczekującego spojrzenia.
- Czemu milczysz? - Axl próbował dalej mnie do siebie przekonać.
- Eee... tak... wybaczam... - wydukałam, patrząc mu prosto w oczy. Posłałam mu słodki uśmiech. Uradowała mnie reakcja wokalisty. W niej ujrzałam moją dawną ukochaną wiewiórkę. Szczerzył zęby jak głupi do sera.
- No to co, idziemy do Alice i Duffa? - zapytał, ciągnąc mnie za rękę.
- Okej - westchnęłam zbita z tropu. - Może Mike się ucieszy... uwielbiam jego grymasy... jest taki fajny! - powiedziałam z entuzjazmem. Axl spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Ty się dobrze czujesz? Przecież nienawidzisz małych bachorów!
- Tak... jasne. Czemu nie? - odpowiedziałam, parodiując jego wcześniejszy ton. Wyszliśmy razem z domu od niepamiętnych czasów. W drodze Axl paplał coś o płycie, koncertach i nowym perkusiście. Z jego słów wyłapałam nazwisko Matt Sorum.
- ... i wiesz, wyjedziemy za miesiąc w trasę...
- Co? Jaki miesiąc?! - ożywiłam się.
- Kochanie, jestem gwiazdą rocka! Dlaczego dziwi Cię trasa?
- Muszę Ci o czymś powiedzieć...
- Później.
Dalsze ględzenie przerwał Duff, którego spotkaliśmy przez przypadek w sklepie dziecięcym. Chcieliśmy kupić coś dla Mike'a. Basista również przybył w tym celu do sklepu.
- Oo, spójrz! Barbie! - zachwycał się Axl miniaturowym plastikowym ciałkiem. Pokazywał Duffowi jakieś nieudolne machanie pokracznej ręki przez lalę. Wywróciłam oczami z rozbawieniem, a Duff wyskoczył z tekstem "Po chuj mu lala?"
- Czyli wychowujesz syna na geja... rozumiem... - śmiał się wyjec w najlepsze. Miałam ochotę przyjebać mu w mordę. Duffowi także nie było do śmiechu. Zbyliśmy rudego milczeniem. Nie umiałam się zdobyć na bycie normalną sobą.
- Axl... przyszliśmy tu po prezent dla Mike'a, a nie po to, by robić sobie wrogów - syknęłam po dłuższej przerwie.
- Dobrze się czujesz? - zapytał mąż po raz drugi tego dnia.
- Autentycznie się martwisz? - udawałam zatroskaną. - Miłe - pocałowałam go. Objął mnie. Duff rzucił nam krótkie spojrzenie:
- Nie róbcie mi smaka, zwłaszcza w sklepie z dziecinnymi duperelami!
- Czyżby Alice nawalała? - Axl odważył się pyskować.
- Nie, dupku. Możemy już iść?
- Dzisiaj wszyscy coś nie w dupie... - mruknęłam pod nosem.
- W czym? - zapytali muzycy.
- Jezu, czy musimy analizować moje zdanie? - odparłam zniecierpliwiona. - Idźmy już do Alice. Wkurwia się, gdy musi czekać z obiadem.
- Ale my już po... - wtrącił się Duff.
- JA TU COŚ KURWA MÓWIĘ DO CHUJA WAFLAAAAA! - wrzasnęłam, wychodząc z budynku, przy okazji olewając krzywe spojrzenia mamusiek. Wkurwiały mnie. Jak wszystko.
- Michelle... idź się leczyć - westchnął Duff. - Jak Ty z nią wytrzymujesz? - zapytał zaczepnie Axla.
- Przynajmniej nie mamy syna-pedałka! - odpowiedział z kpiną. - Michie, nadal chcesz iść do Alice? Powiedz "nie"! - błagalny ton nie zrobił na mnie najmniejszego wrażenia.
- Tak. Idziemy. Przepraszam, Duff. Kochanie, chodźmy, proszę... - zupełnie uspokojona poszłam z chłopakami do przyjaciółki.

W domu Alice i Duffa.
- O rany, ale urósł! Jaki słodki... - uśmiechałam się do dzieciaka, trzymając go na rękach. Zastanawiało mnie, skąd tak małe stworzenia mają w sobie tyle radości. Alice spoglądała na mnie podejrzliwie.
- Co jest? - wyłapałam grymas przyjaciółki.
- Ślicznie wyglądasz z dzieckiem... - uśmiechnęła się, ale nie spuściła z tonu. - Chodźmy na obiad. Słyszałam od Duffa, że jesteś głodna.
- No, cholernie! Mam wrażenie, że ostatnio jem za dwóch! - zaśmiałam się. Tym sposobem skupiłam na sobie całą uwagę matki małego basisty.
Cała nasza piątka usiadła przy stole. Wlepiłam wzrok w dziecko siedzące na kolanach Alice.
- Michelle, halo, tu Ziemia! - Duff pstryknął palcami.
- Przepraszam... - zabrałam się do jedzenia, starając się nie patrzeć w obiekt westchnień. Mowa o Michaelu, nie Duffie. Żeby nie było!
- Dobrze się czujesz? - Alice zapytała z troską.
- Kolejna... tak, wszystko jest okej - odparłam bez emocji. - Możemy jeść?
- Czy mi się wydaje, czy Tobie się lekko brzuch powiększył? - Alice drążyła temat dalej, a Axl odwrócił się w moją stronę i podziwiał moje nieudane próby przykrycia rumieńca jednocześnie z ciekawością i wściekłością. Powstrzymałam łzy.
- Nie! Wydaje Ci się...! Ja i ciąża? I dziecko?! Chyba Was pojebało! Hahahaha! - parsknęłam przesadzonym śmiechem.
Chyba nie muszę mówić, że atmosfera przy stole się zjebała doszczętnie. Dokończyliśmy obiad w milczeniu. Alice zerkała na mnie i Axla, a Duff doglądał Michaela. Siedziałam jak na szpilkach. Nie chciałam patrzeć Axlowi w oczy.
Czułam, że wyznanie prawdy skończyłoby się katastrofą.

1 komentarz:

  1. Nareszcie się doczekałam czegoś nowego. Już myślałam że zrezygnowałyście z powadzenia tego bloga a tu taka niespodzianka :D

    OdpowiedzUsuń